niedziela, 26 maja 2013
ZAWIESZAM
Niestety na pewien czas zawieszam watahę. Jest to powiązane ze szkołą, muszę się tera więcej uczyć (sprawdziany, kartkówki). Skoro wataha tak słabo się rozwinęła, raczej jej ponownie nie otworzę (tak sądzę).
środa, 22 maja 2013
Od Victorii- CD historii Vaxanory
-Nie pamiętam nazwy mojej dawnej watahy, ale wiem, że była ogromna i potężna, i miała wielu wrgów. Któregoś dnia wojna, i... koniec.
-Współczuję Ci.- przyznała Vaxanora
-Rodzice nie żyją, a siostra...
-Masz siostrę?
-Tak, Amandę. Teraz mnie nienawidzi. Poszło o to, że ona chciała bym robiła to, co ona chce. Ja odmawiałam, ale ponieważ Amanda jest ode mnie starsza, uważała że powinnam się jej słuchać. Ciągle odmawiałam, aż doszło do kłótni...
<Vaxanora, dokończ poszę>
-Współczuję Ci.- przyznała Vaxanora
-Rodzice nie żyją, a siostra...
-Masz siostrę?
-Tak, Amandę. Teraz mnie nienawidzi. Poszło o to, że ona chciała bym robiła to, co ona chce. Ja odmawiałam, ale ponieważ Amanda jest ode mnie starsza, uważała że powinnam się jej słuchać. Ciągle odmawiałam, aż doszło do kłótni...
<Vaxanora, dokończ poszę>
wtorek, 21 maja 2013
Od Vaxanory- CD historii Victorii
-Ja? Ja… z nikąt w sumie. Taka tam wataha
już sama nie pamiętam gdzie. Ja to w sumie sama w lesie mieszkałam, bo
tam to tylko pierwszy miesiąc życia.
-Tak? Ale dlaczego? – dopytywała się przyjacielsko. -No… Tak się jakoś ułożyło. Nic takiego. - wykręciłam jakoś, bo nie chciałam nikomu z nowej watahy mówić. -Ach, no powiedz. Nikt nie wyrzuca miesięcznych szczeniaków do lasu. Co się stało? – nie dawała za wygraną. -No naprawdę nic takiego. Tak jakoś… A Ty z kąt jesteś? – przyjaznym tonem odkręciłam temat. < Victoria, dokończ proszę > |
Od Vaxanory- Mój nowy dom
Urodziłam się w bardzo silnej watasze. Mój ojciec był szpiegiem, a matka
– medyczką. Od samego początku uważali mnie za dziwną. Nie kochali
mnie. Sama, gdy miałam prawie miesiąc, zaczęłam odkrywać nowe moce i
doskonalić wszystkie. Rodzice nie chcieli mnie w jaskini, więc ćwiczyłam
przed nią. Wtedy zauważył to nasz alfa. Był tak słaby, że nie mogłam
uwierzyć, że wszyscy zgadzają się, by był alfą. Miał jednak rodziców
alfa, dziadków alfa, pradziadków i tak dalej. Wszyscy byli dość słabi,
ale on… Nikt się nigdy jednak nie buntował, bo jego wuj ciągle żył i był
nieśmiertelny, a nie zapowiadało się, by ktoś miał go zabić. On był
potężny, jako jedyny z rodziny. Nasz alfa zauważył, że mam bardzo silne
moce, silniejsze od starszych wilków. W sumie, to w ciągu jednego dnia,
opanowywałam do perfekcji moc poznaną dzień wcześniej i odkrywałam
następną. Cały czas jednak ćwiczyłam, by moje idealnie opanowane moce
były jeszcze silniejsze. Według innych wilków z watahy, to przez
połączenie sprzecznych żywiołów, co raz na 1 000 przypadków, daje silne
moce. Alfa coraz bardziej bał się o stanowisko. Z przerażeniem patrzył
na moją moc magiczną. W końcu postanowił, że w nocy, jego słudzy mają
porwać mnie i wyrzucić ranną do lasu, bym zginęła, a jego pozycja była
bezpieczna. Była to tajna misja, więc kto by to zauważył, miał zostać
zabity. Kończyłam już 31 dni, pierwszy miesiąc. Była mnożna, grudniowa
noc, pełnia księżyca. Spałam przed jaskinią, bo rodzice mnie wypędzili.
Wstałam i poszłam na otwartą przestrzeń i przyglądałam się gwiazdą. Było
tajemniczo, a ja czułam, że ma się stać coś ważnego. I tak było. Nagle
podbiegli do mnie czterej słudzy alfy. Warczeli i pokazywali zęby.
Kazali mi iść za nimi do lasu, bo mnie zabiją. Przybrałam pozycję do
ataku i warknęłam, że nie, i nigdzie nie pójdę. Wtedy rzucili się na
mnie, a ja, choć byłam ranna zabiłam moją ulubioną mocą ognia jednego z
nich. Nie chciałam, ale w obronie niechcący przesadziłam ze złości.
Walkę usłyszeli rodzice, którzy wyszli na zewnątrz. Nie chcieli mnie
bronić, ale słudzy alfy i tak ich zabili, mieli bowiem rozkaz zabić
każdego, kto może komuś powiedzieć o tym planie. Chciałam bronić
rodziców, choć oni mnie zostawili na pastwę napastników. Zabiłam 3
pozostałych mocą ognia, ale rodzice nie zdołali się przed nimi obronić,
zanim zginęli. Bałam się, co wataha ze mną zrobi, w końcu to wyglądało,
jakbym nie dość, że zabiła 4 wilki, to jeszcze własnych rodziców. Nagle
zjawił się alfa, zapewne chcąc sprawdzić wyniki pracy sługusów. Aż
skamieniał ze zdziwienia, gdy zobaczył mnie i leżące obok ciała wilków.
Przybrał postawę do walki i warknął:
-Wynocha z tąt!!! Jesteś niebezpiecznym odmieńcem i tyle!!! Nie należysz już do watahy!
Wściekła i oburzona jego słowami rzuciłam na niego klątwę, polegającą na tym, że miał bardzo wysoką gorączkę, halucynacje, silne osłabienie organizmu, ale nie mógł zginąć. Przerażona tym, co zrobiłam tej nocy uciekłam do lasu, tak daleko, jak to możliwe. Po całej dobie nieustannego biegu padłam wykończona. Zatrzymałam się w tym miejscu lasu i tam wyleczyłam swoje rany, perfekcyjnie wyuczyłam się lotu, polowań, mocy i zasad przetrwania. Żyłam tak do wieku roku. Wtedy, równo w swoje urodziny, 13 listopada, wyczułam o północy wilki. Postanowiłam porzucić to wszystko, wspomnienia, to nędzne schronienie i rozpocząć nowe, lepsze życie. Poleciałam do źródła woni. Znalazłam rozwijającą się watahę. Podleciałam do jakiegoś basiora. Spłoszona i skulona podeszłam powoli.
-Eee… Witaj. Ja… jestem Vaxanora. Czy… może… masz watahę? – nie wiedziałam co powiedzieć, by nie zostać źle odebrana, lub zaatakowana, przecież wkroczyłam na cudzy teren.
-Tak, a ty masz? – zapytał przyjaźnie podchodząc.
Wyprostowałam się nieco bardziej i spokojniej powiedziałam:
-No… nie mam. A jak sądzisz, mogłabym…może dołączyć? – starałam się nie wpraszać.
-Chodź! Zaprowadzę cię do samicy alfa. – odpowiedział.
-Dobrze. – uspokoiłam się.
Szłam za wilkiem, który zaprowadził mnie do dużej jaskini. Była tam czarno-biała wilczyca.
-Astrid? Znalazłem wilczycę, która chciałaby dołączyć.
-Tak?
-Ja…Jestem Vaxanora, miło mi. – przedstawiłam się.
-Ja jestem Astrid. Chcesz dołączyć?
-Bardzo chętnie.
-Więc witaj w watasze. – uśmiechnęła się.
Byłam bardzo szczęśliwa. Teraz mam nowy dom i nowe życie. Od teraz zaczynam wszystko od nowa.
-Wynocha z tąt!!! Jesteś niebezpiecznym odmieńcem i tyle!!! Nie należysz już do watahy!
Wściekła i oburzona jego słowami rzuciłam na niego klątwę, polegającą na tym, że miał bardzo wysoką gorączkę, halucynacje, silne osłabienie organizmu, ale nie mógł zginąć. Przerażona tym, co zrobiłam tej nocy uciekłam do lasu, tak daleko, jak to możliwe. Po całej dobie nieustannego biegu padłam wykończona. Zatrzymałam się w tym miejscu lasu i tam wyleczyłam swoje rany, perfekcyjnie wyuczyłam się lotu, polowań, mocy i zasad przetrwania. Żyłam tak do wieku roku. Wtedy, równo w swoje urodziny, 13 listopada, wyczułam o północy wilki. Postanowiłam porzucić to wszystko, wspomnienia, to nędzne schronienie i rozpocząć nowe, lepsze życie. Poleciałam do źródła woni. Znalazłam rozwijającą się watahę. Podleciałam do jakiegoś basiora. Spłoszona i skulona podeszłam powoli.
-Eee… Witaj. Ja… jestem Vaxanora. Czy… może… masz watahę? – nie wiedziałam co powiedzieć, by nie zostać źle odebrana, lub zaatakowana, przecież wkroczyłam na cudzy teren.
-Tak, a ty masz? – zapytał przyjaźnie podchodząc.
Wyprostowałam się nieco bardziej i spokojniej powiedziałam:
-No… nie mam. A jak sądzisz, mogłabym…może dołączyć? – starałam się nie wpraszać.
-Chodź! Zaprowadzę cię do samicy alfa. – odpowiedział.
-Dobrze. – uspokoiłam się.
Szłam za wilkiem, który zaprowadził mnie do dużej jaskini. Była tam czarno-biała wilczyca.
-Astrid? Znalazłem wilczycę, która chciałaby dołączyć.
-Tak?
-Ja…Jestem Vaxanora, miło mi. – przedstawiłam się.
-Ja jestem Astrid. Chcesz dołączyć?
-Bardzo chętnie.
-Więc witaj w watasze. – uśmiechnęła się.
Byłam bardzo szczęśliwa. Teraz mam nowy dom i nowe życie. Od teraz zaczynam wszystko od nowa.
piątek, 17 maja 2013
Od Victorii- Nowy dzień
Astrid ogłosiła, że do naszej watahy dołączyła nowa wadera. Od razu poszłam się z nią przywitać.
-Cześć! Jestem Victoria, a Ty?
-Cześć! Ja jestem Vaxonera.
-Skąd pochodzisz?
<Vaxonera, dokończysz dialog? Przepraszam że takie krótkie>
-Cześć! Jestem Victoria, a Ty?
-Cześć! Ja jestem Vaxonera.
-Skąd pochodzisz?
<Vaxonera, dokończysz dialog? Przepraszam że takie krótkie>
środa, 15 maja 2013
Od Victorii- Moja historia, jak dołączyłam
Przyszłam na świat na początku wiosny. Wychowywała mnie moja 1 rok starsza siostra, Amanda. Rodzice byli zbyt pochłonięci swoją pracą, i nie poświęcali nam za wiele czasu. Amanda uczyła mnie wszystkiego- walczyć, polować, używać mocy, latać... Wreszcie, w wieku 11 miesięcy, opanowałam wszystko do perfekcji. Któregoś dnia nasza wataha została zaatakowana przez wrogów. Panowała wojna. Razem z siostrą uciekłyśmy. Chciałyśmy uratować rodziców, ale było już za późno... Nie żyli. Uciekałyśmy jak najszybciej. Amanda rozłożyła skrzydła i szykowała się do lotu. Również to zrobiłam, ale moje skrzydło zaczepiło się o grubą gałąź. Amanda wzbiła się do lotu.
-Amanda! Pomóż!- krzyczałam
Jednak siostra tylko obojętnie się na mnie spojrzała, po czym odleciała. Byłam załamana. Siostra, moja własna siostra mnie zostawiła. Po chwili usłyszałam jakieś głosy. Wrogie wilki biegły w moją stronę. Ponowna próba uwolnienia się była nadaremna. Wilki mnie zaatakowały. W pewnej chwili trafiłam w jednego z nich jakimś zaklęciem, nawet nie wiedziałam jakim. Wilk zginął od razu. Zdziwiłam się, ale po chwili szyderczo uśmiechnęłam się do wrogów. Przestraszyli się trochę i uciekli. Nareszcie po pewnym czasie uwolniłam się. Szłam przez las, po czym natrafiłam na czarno-białą waderę. Okazało się, że jest Alfą nowo powstałej watahy. Zdecydowałam, że do niej dołączę.
niedziela, 12 maja 2013
OTWIERAMY WATAHĘ!
Ogłaszam, że dziś, 12 maja 2013 roku, Wataha Nadmorskiego Wybrzeża zostaje otwarta!
ZAPRASZAMY!!!
Przyjmiemy każdego, bez względu na wiek, płeć czy wygląd! To możesz być właśnie Ty! Dołącz do nas!
Subskrybuj:
Posty (Atom)