-Ja? Ja… z nikąt w sumie. Taka tam wataha
już sama nie pamiętam gdzie. Ja to w sumie sama w lesie mieszkałam, bo
tam to tylko pierwszy miesiąc życia.
-Tak? Ale dlaczego? – dopytywała się przyjacielsko. -No… Tak się jakoś ułożyło. Nic takiego. - wykręciłam jakoś, bo nie chciałam nikomu z nowej watahy mówić. -Ach, no powiedz. Nikt nie wyrzuca miesięcznych szczeniaków do lasu. Co się stało? – nie dawała za wygraną. -No naprawdę nic takiego. Tak jakoś… A Ty z kąt jesteś? – przyjaznym tonem odkręciłam temat. < Victoria, dokończ proszę > |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz