wtorek, 21 maja 2013

Od Vaxanory- Mój nowy dom

Urodziłam się w bardzo silnej watasze. Mój ojciec był szpiegiem, a matka – medyczką. Od samego początku uważali mnie za dziwną. Nie kochali mnie. Sama, gdy miałam prawie miesiąc, zaczęłam odkrywać nowe moce i doskonalić wszystkie. Rodzice nie chcieli mnie w jaskini, więc ćwiczyłam przed nią. Wtedy zauważył to nasz alfa. Był tak słaby, że nie mogłam uwierzyć, że wszyscy zgadzają się, by był alfą. Miał jednak rodziców alfa, dziadków alfa, pradziadków i tak dalej. Wszyscy byli dość słabi, ale on… Nikt się nigdy jednak nie buntował, bo jego wuj ciągle żył i był nieśmiertelny, a nie zapowiadało się, by ktoś miał go zabić. On był potężny, jako jedyny z rodziny. Nasz alfa zauważył, że mam bardzo silne moce, silniejsze od starszych wilków. W sumie, to w ciągu jednego dnia, opanowywałam do perfekcji moc poznaną dzień wcześniej i odkrywałam następną. Cały czas jednak ćwiczyłam, by moje idealnie opanowane moce były jeszcze silniejsze. Według innych wilków z watahy, to przez połączenie sprzecznych żywiołów, co raz na 1 000 przypadków, daje silne moce. Alfa coraz bardziej bał się o stanowisko. Z przerażeniem patrzył na moją moc magiczną. W końcu postanowił, że w nocy, jego słudzy mają porwać mnie i wyrzucić ranną do lasu, bym zginęła, a jego pozycja była bezpieczna. Była to tajna misja, więc kto by to zauważył, miał zostać zabity. Kończyłam już 31 dni, pierwszy miesiąc. Była mnożna, grudniowa noc, pełnia księżyca. Spałam przed jaskinią, bo rodzice mnie wypędzili. Wstałam i poszłam na otwartą przestrzeń i przyglądałam się gwiazdą. Było tajemniczo, a ja czułam, że ma się stać coś ważnego. I tak było. Nagle podbiegli do mnie czterej słudzy alfy. Warczeli i pokazywali zęby. Kazali mi iść za nimi do lasu, bo mnie zabiją. Przybrałam pozycję do ataku i warknęłam, że nie, i nigdzie nie pójdę. Wtedy rzucili się na mnie, a ja, choć byłam ranna zabiłam moją ulubioną mocą ognia jednego z nich. Nie chciałam, ale w obronie niechcący przesadziłam ze złości. Walkę usłyszeli rodzice, którzy wyszli na zewnątrz. Nie chcieli mnie bronić, ale słudzy alfy i tak ich zabili, mieli bowiem rozkaz zabić każdego, kto może komuś powiedzieć o tym planie. Chciałam bronić rodziców, choć oni mnie zostawili na pastwę napastników. Zabiłam 3 pozostałych mocą ognia, ale rodzice nie zdołali się przed nimi obronić, zanim zginęli. Bałam się, co wataha ze mną zrobi, w końcu to wyglądało, jakbym nie dość, że zabiła 4 wilki, to jeszcze własnych rodziców. Nagle zjawił się alfa, zapewne chcąc sprawdzić wyniki pracy sługusów. Aż skamieniał ze zdziwienia, gdy zobaczył mnie i leżące obok ciała wilków. Przybrał postawę do walki i warknął:
-Wynocha z tąt!!! Jesteś niebezpiecznym odmieńcem i tyle!!! Nie należysz już do watahy!
Wściekła i oburzona jego słowami rzuciłam na niego klątwę, polegającą na tym, że miał bardzo wysoką gorączkę, halucynacje, silne osłabienie organizmu, ale nie mógł zginąć. Przerażona tym, co zrobiłam tej nocy uciekłam do lasu, tak daleko, jak to możliwe. Po całej dobie nieustannego biegu padłam wykończona. Zatrzymałam się w tym miejscu lasu i tam wyleczyłam swoje rany, perfekcyjnie wyuczyłam się lotu, polowań, mocy i zasad przetrwania. Żyłam tak do wieku roku. Wtedy, równo w swoje urodziny, 13 listopada, wyczułam o północy wilki. Postanowiłam porzucić to wszystko, wspomnienia, to nędzne schronienie i rozpocząć nowe, lepsze życie. Poleciałam do źródła woni. Znalazłam rozwijającą się watahę. Podleciałam do jakiegoś basiora. Spłoszona i skulona podeszłam powoli.
-Eee… Witaj. Ja… jestem Vaxanora. Czy… może… masz watahę? – nie wiedziałam co powiedzieć, by nie zostać źle odebrana, lub zaatakowana, przecież wkroczyłam na cudzy teren.
-Tak, a ty masz? – zapytał przyjaźnie podchodząc.
Wyprostowałam się nieco bardziej i spokojniej powiedziałam:
-No… nie mam. A jak sądzisz, mogłabym…może dołączyć? – starałam się nie wpraszać.
-Chodź! Zaprowadzę cię do samicy alfa. – odpowiedział.
-Dobrze. – uspokoiłam się.
Szłam za wilkiem, który zaprowadził mnie do dużej jaskini. Była tam czarno-biała wilczyca.
-Astrid? Znalazłem wilczycę, która chciałaby dołączyć.
-Tak?
-Ja…Jestem Vaxanora, miło mi. – przedstawiłam się.
-Ja jestem Astrid. Chcesz dołączyć?
-Bardzo chętnie.
-Więc witaj w watasze. – uśmiechnęła się.
Byłam bardzo szczęśliwa. Teraz mam nowy dom i nowe życie. Od teraz zaczynam wszystko od nowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz